Kto nie pofatygował się w niedzielne popołudnie na San Mames ma na pewno czego żałować. Kibice obejrzeli naprawdę świetne widowisko i bardzo dobrą grę w wykonaniu Los Leones, którzy w dramatycznych okolicznościach pokonali Levante 2-1, strzelając decydującą bramkę tuż przed upływem regulaminowego czasu gry po pięknym woleju Andera Capy. Była to też pierwsza remontada w wykonaniu Basków od czasu kiedy na ławce zespołem kieruje Gaizka Garitano gdyż gospodarze przegrywali po pierwszej połowie 0-1 po trafieniu Postigo, a w drugiej części najpierw wyrównał Muniain a później dobił rywali właśnie Capa. Dzięki tej wygranej Los Leones awansowali na 6 miejsce w tabeli mając na swoim koncie 20 oczek i lepszy stosunek bramek od mających tyle samo punktów Getafe, Granady i Valencii.

Pierwsza połowa, podobnie jak cały mecz, to był pojedynek Los Leones ze swoim byłym kolegą z drużyny i wychowankiem Athletic Aitorem Fernandezem, który dokonywał cudów w bramce Levante by podopieczni trenera Paco Lopeza byli wciąż w grze, a mecz nie zakończył się już po 45 minutach. Baskowie zrobili prawdziwe bombardowanie bramki rywali strzelając aż 23 razy z czego w 10 przypadkach trafiali w cel. Drugi pojedynek podopieczni trenera Garitano musieli stoczyć z VARem, który nie był zbyt łaskawy dla gospodarzy gdyż w dwóch przypadkach spokojnie arbiter mógł wskazać na „wapno" Już w 3 minucie w polu karnym powalany był Raul Garcia ale sędzia nie zdecydował się na reakcję a i VAR milczał pomimo że na powtórkach było widać że ofensywny pomocnik Athletic na pewno nie upadł sam. Pięć minut później rozpoczął się koncert gry Aitora Fernandeza. Najpierw z prawej flanki dośrodkował Williams a Muniain uderzał w pełnym biegu pod poprzeczkę ale bramkarz przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Za chwilę po dośrodkowaniu z narożnika boiska sam w polu karnym znalazł się Yuri i ładnie szczupakiem uderzał na bramkę ale tym razem portero gości złapał piłkę w ręce. W 15 minucie kolejną szansę miał Muniain po błędzie Postigo ale i tym razem bez pozytywnego finału. Baskowie jednak nie zamierzali się cofać i już niespełna 60 sekund później ponownie musiał się wykazać Aitor Fernandez, parując do boku mocne uderzenie Unaia Lopeza sprzed pola karnego. W 21 minucie kolejny raz gospodarze nie mieli szczęścia do VARu. W polu karnym w starciu z Miramonem powalany był Cordoba. Mimo ewidentnego kontaktu z naszym skrzydłowym i wyraźnym spowodowaniu upadku przez defensora Levante i tym razem sędziowie nie zdecydowali się na reakcję. To jednak nie zniechęciło podopiecznych trenera Garitano do jeszcze intensywniejszych ataków. W 31 minucie ładną centrę w pole karne posłał Capa, Willliams na krótkim słupku grając tyłem do bramki podał do Raula Garcii, który oddał potężne uderzenie pod poprzeczkę. Niestety i tym razem na posterunku był Fernandez i skończyło się na rzucie rożnym. Gdy wydawało się że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem Levante dość niespodziewanie zdobyło bramkę. Rzut rożny z prawej strony wykonywał Bardhi, piłkę na długim słupku zgrał Jorge Miramon, który przeskoczył Cordobę i odegrał piłkę na środek gdzie stoperom urwał się Postigo i mocnym uderzeniem pomiędzy nogami Unaia Simona skierował piłkę do siatki. 0-1 i bramka do szatni Los Leones.

Athletic miał 45 minut na odrobienie strat. Jednakże pierwsze 10 minut zupełnie nie zapowiadało tego co miało się później stać. Raczej przypominało to tradycyjne poddanie gry przez Garitano. Baskowie byli kompletnie zdezorganizowani, Levante przejęło inicjatywę i było bliżej zdobycia drugiej bramki niż Athletic nawet zagrożenia dla Aitora Fernandeza. Szczególnie w 50 minucie kiedy Morales świetnie wystawił piłkę Campanii na sytuację sam na sam z bramkarzem ale na szczęście nasz bramkarz wykazał się świetnymi umiejętnościami i zdołał odbić piłkę nogami. Levante jednak bardziej się otworzyło, co o dziwo szybko zemściło się na Paco Lopezie. Tutaj spora zasługa Garitano i Patxi Ferreiry, którzy po krótkiej dyskusji przy linii bocznej szybko zmienili ustawienie zespołu wysuwając wyżej Capę i przesuwając Williamsa do ataku. W tym momencie Los Leones grali ustawieniem z trzema środkowymi obrońcami (Yuri cofnięty na środek), Danim Garcią w roli defensywnego pomocnika, Unaiem Lopezem jako łącznikiem pomiędzy atakiem i obroną oraz zawodnikiem, który miał jak najszybciej przecinać wszelkie ataki a także aż 5 atakującymi (Capa, Muniain i Ibai za napastnikami – Williamsem i Raulem Garcią). Na odkrytego rywala ta zmiana szybko przyniosła skutek. W 57 minucie Athletic wyrównał. Yeray wypuścił prawym skrzydłem Capę, ten podciągnął do linii końcowej i dośrodkował wzdłuż linii na długi słupek. Gdy wydawało się że nic nie będzie z tej akcji bo dwaj obrońcy rywali asekurowali piłkę to zza ich pleców wyskoczył na pełnej prędkości idący za akcją Muniain i mocnym strzałem głową wpakował piłkę do siatki, przełamując ręce próbującego interweniować Aitora Fernandeza. Trener Athletic postanowił zagrać jeszcze bardziej ofensywnie bo ściągnął Unaia Lopeza wprowadzając Mikela San Jose czym zaryglował cały środek a do przodu poszedł Yuri i teraz Los Leones grali na dwa wahadła. Podobnie jak w pierwszej połowie meczu rozpoczął się szturm bramki Aitora Fernandeza. W 66 minucie minimalnie pomylił się Raul Garcia po centrze Capy. Dwie minuty później San Jose również minimalnie przestrzelił z rzutu rożnego wykonywanego przez Ibaia. W 72 minucie Aitora Fernandeza sprawdził Capa strzałem z dystansu ale tym razem bramkarz rywali wyszedł zwycięsko z tego pojedynku. Trzy minuty później świetny rajd przeprowadził Williams, którego faulem musiał zatrzymać Vezo. Za chwilę po rzucie wolnym bitym przez Ibaia bliski strzelenia bramki byli Inigo Martinez i Williams, którzy razem wystartowali do lecącej piłki i być może gdyby sobie nie przeszkadzali to padła by bramka, a tak skończyło się na strachu. Ataki Basków przyniosły efekt dopiero w 88 minucie. Meczu. Z rzutu rożnego z prawej strony dośrodkował Ibai, Roger wybił piłkę przed pole karne gdzie znalazł się Capa i bez namysłu, z woleja z pierwszej piłki uderzył na bramkę Fernandeza, który tym razem był bezradny. Piłka idealnie trafiła w długi róg. Levante nie było już w stanie odpowiedzieć a nawet zaatakować Los Leones. Tym sposobem pierwsza remontada za kadencji Garitano stała się faktem.

To było naprawdę bardzo dobry mecz w wykonaniu Los Leones. Gdyby nie stracona bramka to można by powiedzieć że nawet perfekcyjny. Levante zostało totalnie zdominowane i poza może kilkunastoma minutami gdzie przenieśli grę na połowę Athletic nie mieli wiele do powiedzenia. To że skończyło się tylko 2-1 to w dużej mierze zasługa Aitora Fernandeza, który bronił jak natchniony. I trudno tutaj nawet ganić formację ofensywną Athletic, która spisywała się naprawdę bardzo dobrze oddając aż 23 strzały z czego 10 w światło bramki a reszta wprawdzie minęła cel ale naprawdę w bardzo niewielkiej odległości. Wygląda też na to że trener Athletic w końcu przestał eksperymentować i zrezygnował z pomysłów z Williamsem na środku ataku i Muniainem na prawej flance. Teraz Iker gra na pozycji mediapunta bedąc wolnym elektronem, Rulo na środku ataku a Williams na prawej flance czasami zmieniając się pozycjami na środku ataku. Przy takim układzie ofensywa Athletic wygląda naprawdę bardzo dobrze i tylko szkoda że opiekun Los Leones tak późno doszedł do takiego wniosku. Miejmy nadzieję że teraz skończy się już jakieś dziwne testowanie, które ponownie zacznie się odbijać na wynikach zespołu. Zdecydowanie najlepszym zawodnikiem Basków był Ander Capa. Asysta przy golu Muniaina i bramka dająca komplet punktów mówią same za siebie. Były zawodnik Eibaru od początku sezonu prezentuje równą, wysoką formę i aż dziwne, że trener kadry La Furia Roja jakoś nie zauważa tego. Tym razem w defensywie nie musiał się wykazywać za to pokazał pełnię swoich umiejętności w ataku, szczególnie szybkość, wytrzymałość no i dobre dośrodkowanie. Bardzo dobrze spisali się niemal wszyscy atakujący, którzy raz po raz rozrywali obronę rywali. No może poza Cordobą, który tym razem zagrał zdecydowanie słabiej niż w choćby meczu z Espanyolem. Jego zmiennik Ibai zaprezentował się nieco lepiej ale jakoś bez szału. Druga linia wykonała swoje zadanie co najmniej dobrze. Unai Lopeza nieźle dyktował tempo gry, miał szanse na zdobycz bramkową. Nieco słabiej spisał się środek obrony, szczególnie Yeray, który raz zgubił krycie Postigo przy straconej bramce a przy akcji Moralesa zupełnie nie pokrył Campanii, co mogło zakończyć się bramką na 0-2 i praktycznie zakończyć mecz. Gdyby nie ładne podatnie do Capy przy akcji po której Muniain strzelił gola na 1-1 to nasz młody stoper w kolejnym meczu powinien chyba odpocząć bo ostatnie pojedynki nie są najlepsze w jego wykonaniu. Czasami wygląda to tak jakby brakowało mu koncentracji. A Nunez mógłby być dobrą alternatywą. Trochę słabo zagrał również Yuri Berchiche, który tylko na początku mocno podłączał się pod akcje ofensywne ale niestety później już właściwie grał tylko w tyłach. Tyle że jego akurat można zrozumieć bo po wyrzucie z autu uraził ramię, z którym ma problem od początku sezonu (dyslokacja) i tak naprawdę powinien pójść na operację (6 miesięcy przerwy) ale zdecydował się na grę, a zabieg ma być przeprowadzony po zakończeniu sezonu. No ale ostatecznie nie było źle w tej formacji choć wrócenie uwagi na pewne sytuacje należy zrobić ponieważ Levante praktycznie nie istniało w ofensywie a to co miało to nie dobre akcje a po prostu błędy. Po przerwie na mecze reprezentacji Athletic czeka niezwykle ciężki mecz wyjazdowy z Osasuną, która świetnie radzi sobie na własnym terenie. Miejmy nadzieję że Los Leones będą kontynuować dobrą passę a Garitano dalej będzie grał sprawdzonym ustawieniem bez dziwnych pomysłów. A jeśli już coś wymyśli to przynajmniej zawodnicy będą grać na swoich pozycjach a nie będą próbować uczyć się nowych. Tylko w sumie po co skoro powrót Williamsa na skrzydło i wystawienie Raula na środku ataku dało 7 punktów w 3 meczach, w których Los Leones zastosowali to ustawienie. W każdym razie forma zespołu wygląda całkiem nieźle i oby gra wyglądała jeszcze lepiej.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – Capa, Yeray, Martinez, Yuri – Dani Garcia, Unai Lopez (66' San Jose) -Williams (87' Villalibre), Muniain, Cordoba (46' Ibai) – Raul Garcia.
Trener: Gaizka Garitano

Levante: Aitor Fernandez – Miramon, Postigo, Vezo, Clerc – Melero (80' Vukcevic), Radoja – Campana, Bardhi – Morales (87' Roger), Mayoral (76' Hernani).
Trener: Paco Lopez

Wynik: 2 – 1
Bramki: 57' Muniain, 88' Capa – 45' Postigo
Żółte kartki: Dani Garcia, Raul Garcia, Capa – Bardhi, Vezo
Posiadanie piłki: 57% - 43%
Strzały: 23 – 8
Strzały celne: 10 – 2
Podania: 436 – 340
Faule: 13 – 13
Spalone: 3 – 2
Rzuty rożne: 10 – 2
Widzów: 33202
Sędzia: Alberola Rojas jako główny oraz Hernandez Ramos i Cerdan Aguilar na liniach.

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus