Przerwa na mecze reprezentacji powoli zmierza ku końcowi i zespoły trenują przez wyczerpującym maratonem spotkań, z których oczywiście największą dawkę dostana te zespoły, które zagrają w europejskich pucharach. Jest to też czas dla trenerów na dokonanie pierwszych korekt w taktyce czy też w zestawieniu osobowym. Szczególnie jest to istotne dla zespołów, które zaliczyły falstart w rozgrywkach i spisały się zdecydowanie poniżej swojego poziomu. Na szczęście Athletic nie zalicza się do tej grupy a wręcz przeciwnie można powiedzieć, że start jest naprawdę bardzo dobry i gdyby ktoś powiedział, że zdobędzie w pierwszych trzech meczach 7 oczek to kibice Basków wzięliby to w ciemno.

Wprawdzie wyniki są w porządku ale w drużynie jest co poprawiać. Przede wszystkim w ofensywie gdzie zespół ma spore kłopoty, nie tylko ze zdobywaniem bramek ale głównie z kreowaniem akcji podbramkowych. Tych jest niestety ale bardzo niewiele i widać że to kuleje najbardziej. Tutaj też są zdecydowanie największe rezerwy. W zasadzie można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że potencjał zespołu w tej formacji nie jest praktycznie w ogóle wykorzystywany. Być może jest to po części problem formy zawodników takich jak Muniain, Cordoba czy Williams, która nie jest największa (w przypadku Ikera to można nawet powiedzieć że jest kompletnie bez formy) ale również brakuje pomysłów na rozegranie jakiejś sensownej akcji ofensywnej, nie mówiąc już o powtarzalności tego typu zagrań, której jak na razie nie ma. I to było głównym zadaniem sztabu szkoleniowego podczas przerwy na mecze reprezentacji.

Miniony tydzień trener Garitano potraktował bardzo ulgowo. Zespół po meczu z Sociedad odbył odnową biologiczną i następnie dostał dwa dni wolnego. Kolejne zajęcia odbyły się dopiero we wtorek. W środę za to odrobiono zaległości gdyż drużyna spotkała się na ćwiczeniach zarówno w godzinach rannych jak i wieczornych. Po nich Garitano podał listę piłkarzy, którzy pojechali w piątek do Bayonne gdzie wieczorem na stadionie im. Didiera Deschampsa rozegrano sparing z ekipą Toulouse. Do Francji nie pojechało kilku zawodników na czele z Muniainem, Williamsem i Yurim. Nie pojechał też Unai Nunez, który dostał debiutanckie powołanie do kadry La Furia Roja.
Samo spotkanie nie zachwyciło ale mogło się podobać bo Athletic wygrał 1-2 po trafieniach Aduriza oraz Ibaia z rzutu karnego i to mimo tego że to ekipa z Ligue1 otworzyła wynik za sprawą Leya Iseka, młodszego brata belgijskiego snajpera Batshuaya. Mecz być może zakończyłby się innym wynikiem bo przy stanie 1-1, w 73 minucie z murawy, z bezpośrednią czerwoną kartką wyleciał Inigo Martinez za kilka niewybrednych słów pod adresem arbitra tego meczu Pana Thuela, który miał spore problemy z sędziowaniem w tym spotkaniu. Trener Toulouse, Alain Casanova zdecydował się jednak na ściągnięcie z murawy Boisgarda i dokończenie spotkania również w 10. Na pewno bardzo fajna postawa szkoleniowca rywali.

Athletic wystąpił w następującym składzie:
Herrerin – Lekue (64' Areso), Yeray (46' Vesga), Vivian (46' Martinez), Balenziaga – Benat (46' Unai Lopez), San Jose – Larranzabal (46' Cordoba), Ibai – Kodro (82' Villalibre), Aduriz (64' Sancet).

Obaj szkoleniowcy potraktowali ten mecz wybitnie szkoleniowo i dali pograć sporej liczbie zawodników, na co dzień rezerwowych. W przypadku Athletic wypadło to obiecująco i choć nie obyło się bez błędów w defensywie to w ataku kilka akcji mogło się podobać. Los Leones zaczęli wyjściowym ustawieniem 4-4-2, które jednak czasami zmieniało się na 4-2-3-1 a Kodro pełniący teoretycznie funkcję drugiego napastnika, często przechodził na pozycję ofensywnego pomocnika. Czasami wymieniał się też pozycjami z Ibaiem na lewej flance a ten przechodził wtedy na środek. Wyglądało to obiecująco i na pewno lepiej niż Kodro grający na szpicy.

Po powrocie z krótkiego wypadu do Francji piłkarze dostali dwa dni wolnego i dopiero w niedzielę wieczorem ponownie zawitali do Lezamy. Kolejny odbył się w poniedziałek wieczorem. Te dwa, jako jedyne przed spotkaniem z Mallorcą były otwarte dla publiczności i zespół skupił się raczej na zajęciach ogólnych niż specjalistycznym treningu pod następnego rywala. Te zaczną się od wtorku bo trzy treningi poprzedzające spotkanie na Balearach są już zamknięte dla kibiców.

O sporym pechu na treningach może mówić Cristian Ganea. Po fiasku rozmów z Tenerife gdzie liczono że uda się go wypożyczyć, zawodnik na poniedziałkowym treningu doznał urazu i na jego nodze pojawił się spory krwiak, który uniemożliwił mu załapanie się do kadry na wyjazd do Bayonne i przynajmniej próbę przekonania do siebie trenera Garitano. Kolejnej szansy na zdobycie kilku minut na murawie może już długo nie mieć i będzie musiał czekać na zimowe okienko transferowe. Uraz nie okazał się jakiś wyjątkowo groźny ale po prostu w niefortunnym momencie bo już w niedzielę Rumun ponownie pojawił się na treningach i ćwiczył z pełnym obciążeniem.

Za o dobre wieści nadeszły w sprawie Oscara de Marcosa. Nasz wszechstronny zawodnik rozpoczął już powoli bieganie wokół boiska od nadzorem trenera Clemente. Piłkarz wykonywał serię ćwiczeń w których testował obciążenie mięśni naruszonej kostki i reakcję na zwiększanie obciążenia. Lekarze są bardzo ostrożni jeśli chodzi o jego powrót do ćwiczeń mając w pamięci sytuację z 2017 roku gdy bardzo podobny uraz wykluczył go z gry na 3 miesiące. Również swego czasu Ibai Gomez miał kłopoty ze skręconą kostką i skończyło się na około miesiącu absencji. Teraz na pewno nie będzie żadnego przyśpieszania jego powrotu na murawę a wszystko zależy od postępów rehabilitacji. W optymistycznym wariancie Oscar powinien być gotowy na spotkania kończące wrześniowe zmagania w La Liga a rokowania są naprawdę bardzo dobre.

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus