Koniec obecnego sezonu okazał się bardzo smutny dla fanów Los Leones. I nie chodzi tutaj na pewno o przegraną batalię o Ligę Europy na finiszu rozgrywek ale przede wszystkim o odejścia z klubu. Zespół pożegnał trzech niezwykle oddanych zawodników. O ile jednak odejście Mikela Rico można zrozumieć, również Andera Iturraspe, który ostatnio bardzo obniżył loty i w zasadzie miał może 2 – 3 sezony na dobrym poziomie w pozostałych będąc mocno przeciętnym, to już bardzo trudno się pogodzić z odejściem Markela Susaety, który był jedną z ikon tego zespołu i wielokrotnie dał dowody olbrzymiego poświęcenia dla klubu. Zawodnik swoją decyzję ogłosił na początku maja i wraz z pozostałymi kolegami został bardzo serdecznie pożegnany przez kibiców oraz władze. Tyle że z tej ostatniej strony było to nieco chłodne pożegnanie, żeby nie powiedzieć że władze po prostu odwaliły pańszczyznę.

Susaeta należał do najbardziej oddanych zawodników Los Leones, zawsze był bardzo spokojny, opanowany i zupełnie bezkonfliktowy. Nigdy się nie skarżył mimo że różnie był traktowany przez trenerów i zarząd. Kilka lat temu gdy Josu Urrutia doszedł do władzy zawodnik zgodził się na przedłużenie umowy przy jednoczesnej obniżce zarobków. Wszystko przez to że Athletic osiągnął swój „salary cup" i nie mógł więcej zaoferować piłkarzowi. Z trenerami również dziwnie bywało bo Markel poniżej pewnego poziomu nie schodził a słabsze mecze w sezonie można by policzyć na palcach jednej ręki. Mimo to nie wszyscy potrafili mu znaleźć miejsce na murawie, szczególnie w ostatnim czasie. Jedni jak Caparros i Bielsa nie potrafili bez niego żyć, Valeverde można powiedzieć że go „tolerował" a dla Zigandy, Berizzo i Garitano okazał się zbędnym „balastem". Nie na taki koniec w klubie zasłużył po 22 latach gry i 506 spotkaniach w koszulce Athletic.

Chłód rozstania było widać już na pożegnalnej konferencji prasowej. Gdy karierę kończył Gurpegi, z klubu odchodził Iraola, zawsze obok nich siedział prezydent Josu Urrutia i towarzyszył swojemu zawodnikowi w ostatnim spotkaniu z dziennikarzami w barwach klubu. Tym razem Markel był sam, bez nikogo z zarządu, nawet bez Rafy Alkorty a jego konferencja prasowa ograniczyła się do odczytania przygotowanego tekstu. Oto co m.in. powiedział/przeczytał nasz były już kapitan:

„Chciałem w kilku słowach podzielić się ze wszystkimi moim uczuciami ponieważ należy pamiętać że już w niedzielę czeka nas ważne spotkanie (konferencja odbyła się przed spotkaniem z Celtą – przyp. red.) i mam nadzieję że zakończymy dobrze sezon. Jestem dyskretną osobą, która nie lubi szumnych tytułów. Kontrowersje wokół moje przedłużenia umowy i samych negocjacji bardzo mnie bolały. Może to moja wina że nic wcześniej nie zostało powiedziane ale dla mnie ważniejszy był interes klubu niż moje negocjacje. We wtorek zakomunikowałem w klubie że nie chcę kontynuować swojej kariery w klubie i myślę że to będzie najlepsze wyjście dla obydwu stron że nie będę dalej tutaj grał."

„Zostało powiedzianych wiele nieprawdziwych rzeczy, jak choćby to że miałem jeszcze ofertę od poprzedniego zarządu. W ostatni czwartek podjąłem decyzję i na pewno nie jest ona związana z jakąkolwiek ofertą. Władze klubu usiłowały mnie przekonać do przemyślenia decyzji i jestem im za to bardzo wdzięczny że chcieli bym został. Zawsze marzyłem o tym by być Athletic One Club Man i to przekazałem szefostwu ale okoliczności nie pozwalają mi na to. Nie chciałem z nikim dyskutować na ten temat chciałem być wciąż tak dyskretnym i odpowiedzialnym zawodnikiem jakim zawsze chciałem być."

„Teraz czeka mnie kolejnym krok, tym razem z zewnątrz, a więc wpieranie klubu jako jego wierny fan a nie zawodnik. Nie wiem gdzie będę grał w następnym sezonie, nawet się nad tym nie zastanawiałem ale wiem że na pewno będę grał w piłkę ponieważ wciąż chcę to robić i trenować każdego dnia."

„Chciałbym podziękowań fanom za ich niesamowite wsparcie w dobrych i złych czasach, również wszystkim trenerom, których miałem ponieważ są to najlepsi fachowcy w klubie, którzy sprawiali że każdy dzień spędzony w Lezamie był wyjątkowy. Chciałbym podziękować moim kolegom.... ponieważ są prawdziwymi przyjaciółmi, z którymi mógłbym iść konie kraść. Będę za wami bardzo tęsknił każdego dnia."

Tak się zakończyła 22-letnia przygoda Susaety z Athletic, oczywiście jako zawodnika. Naprawdę trudno stwierdzić co mogło pójść nie tak z przedłużeniem kontraktu. A może palce w tym maczał Gaizka Garitano, który niezbyt liczył na Markela i często zostawiał go na trybunach woląc na prawej flance kompletnie nie radzącego sobie Muniaina? Jeszcze na początku maja Alkorta twierdził że negocjacje z Susaetą lada chwila się rozpoczną. W jednym z wywiadów stwierdził:

„Kwestia z Markelem jest taka, że powiedziałem mu iż pierwszą i najważniejszą sprawą jest przedłużenie umowy z trenerem a dopiero później zabierzemy się za skład. Nic nie da się rozwiązać jednego dnia i na wszystko trzeba czasu by dopiąć szczegóły. Markel jest dobrym zawodnikiem, świetnie rozumie futbol i ma bardzo dobre nastawienie do niego. Na pewno usiądziemy do rozmów o kontrakcie. Nie jest prawdą że chce mieć wysokie wynagrodzenie. Chce się czuć ważny dla zespołu i my wszyscy postaramy się aby tak się stało."

Skoro obie strony chciały to co stanęło na przeszkodzie? Tym bardziej że jak piszą dziennikarze sztab szkoleniowy chce wzmocnić skrzydła w zespole. A przecież Markel jest typowym skrzydłowym i do tego piłkarzem, który niezmiernie rzadko schodził poniżej pewnego, dobrego poziomu. Kwestie finansowe też nie powinny tutaj stanowić jakiejś blokady bo Susaecie wysoki kontrakt po prostu się należał. Raczej trudno uwierzyć w to żeby nasz kapitan zażądał jakichś wielkich sum a należy pamiętać że przecież zwolnią się kwoty jakie pobierali z klubowej kasy Iturraspe oraz Mikel Rico a w szczególności ten pierwszy wcale mało nie zarabiał.

Szkoda, naprawdę wielka szkoda że Markelowi nie będzie dane zakończyć kariery w Athletic bo na to zasłużył jak nikt inny. Stał się legendą zespołu, piłkarzem z największą ilością rozegranych spotkań w europejskich pucharach i zawodnikiem na którego zespół mógł liczyć przy każdej okazji. Spokojnie mógł pograć jeszcze 2 – 3 lata na wysokim poziomie a ktoś z tak wielkim doświadczeniem i oddaniem dla klubu na pewno byłby sporym wsparciem nie tylko dla całej drużyny ale przede wszystkim dla młodszych piłkarzy.

Jedno jest pewne. Elizegi i przede wszystkim Garitano wiele zaryzykowali puszczając Susaetę. Ten pierwszy swoim zachowaniem przy pożegnaniu Markela i generalnie przez to że nie forsował u trenera pozostania kapitana w zespole. Garitano również naraził się, gdyż to raczej On nie widział Susaety w zespole i nie dał odpowiedniej liczby minut na boisku, w tym w meczu pożegnalnym. Jeśli kolejny sezon będzie słabszy, zespół po raz kolejny wyląduje w dolnych rejonach tabeli a gra nie będzie taka jak powinna to kibice na pewno wypomną trenerowi pozbycie się tak charyzmatycznego zawodnika.

A nam wypada po prostu szczerze i gorąco podziękować Markelowi Susaecie za te 22 lata spędzone w klubie i wiele wspaniałych spotkań w koszulce Los Leones. No i niezapomniany debiut na Nou Camp w którym strzelił swoją pierwszą bramkę.

Eskerrik Asko Markel!

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus