Magiczna trójka z przodu i po tym spotkaniu pozostanie jeszcze tylko osiem kolejek do końca sezonu, które upłynął dość szybko. W tej rundzie Los Leones czeka bój z ekipą Levante, która w tym sezonie kojarzy się Baskom dość dwuznacznie. Z jednej strony dotkliwa klęska, można powiedzieć że nawet upokorzenie na Ciutat de Valencia a z drugiej punkt zwrotny w tych rozgrywkach i zwolnienie trenera Berizzo, którego zastąpił Gaizka Garitano. Od tego czasu ekipa z Bilbao systematycznie pnie się w górę tabeli i ma realne szanse na grę w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. Trochę na przeciwległym biegunie jest drużyna Granotas, która ostatnio dość mocno obniżyła loty i niebezpiecznie zbliżyła się do strefy spadkowej. Obie drużyny muszą więc walczyć o punkty a to tym lepsze jest dla widowiska i kibiców. Początek spotkania zaplanowano na godzinę 19.30 a poprowadzi je Pan Munuera Martinez.

Poprzednią kolejkę o wiele lepiej będą wspominali zawodnicy Los Leones, którzy na wyjeździe popisali się efektowną remontadą i pomimo tego że po pierwszej połowie przegrywali 1-0 (Stuani) to dzięki Williamsowi zdołali odrobić stratę a zwycięstwo zapewnił Raul Garcia. Dzięki tej wygranej Baskowie mają już kontakt punktowy z zespołami zajmującymi miejsca dające grę w Lidze Europy. Levante podejmowało na własnym obiekcie Eibar i pomimo tego że dwa razy wychodziło na prowadzenie za sprawą Moralesa i Rochiny to za każdym razem dawało sobie strzelić bramkę (Escalante i Enrich), co pozwoliło zdobyć tylko jeden punkt. Remis spowodował że przewaga nad strefą spadkową zmniejszyła się do jednego punktu.

Levante w tym sezonie zalicza spektakularne wzloty i upadki. Początek sezonu zapowiadał spadek z hukiem z La Liga ale później zespół się ogarnął i do meczu z Athletic, wygranym w naprawdę niezłym stylu, wydawało się że o wiele mniej słynna drużyna z Walencji włączy się do walki o europejskie puchary. Forma dopisywała bo z rozpędu Granotas pokonali jeszcze Lugo w rewanżowym meczu Copa del Rey awansując do kolejnej rundy oraz remisując aż 4-4 na ciężkim terenie w Eibar. Tuż przed świętami nastąpiło jednak gwałtowne załamanie. Podopieczni trenera Paco Lopeza zostali zdemolowani na Ciutat de Valencia przez Barcelonę, która zaaplikowała im aż 5 bramek. Tydzień później na tarczy wracali również z Vallecas (porażka 2-1). Te przegrane musiały chyba mocno odbić się na drużynie bo po powrocie w nowym roku popularne Żabki jakoś nie mogą złapać formy, choć wydawało się że będzie naprawdę bardzo dobrze, bo remis z Gironą i wygrana z Barcą w Copa del Rey na Ciutat de Valencia były dobrym prognostykiem. Być może jednym z powodów jest dość mało przychylny kalendarz i sporo naprawdę ciężkich spotkań, szczególnie wyjazdowych jakie mają za sobą z taki zespołami jak Atletico Madryt, Alaves, Sevilla, Real Madryt (u siebie), czy też Real Sociedad. Jednak u siebie też zaliczali wpadki jak np. z Getafe, Villarrealem czy też ostatnio z Eibarem. Na pewno wartościowym wynikiem jest wygrana aż 1-4 z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie a więc Celtą Vigo i to na Balaidos. Trudno wskazać jednoznacznie powody obniżenia dyspozycji zespołu. Możliwe że jest to spowodowane zmianą taktyki z 4-3-3 na 3-5-2, którą z uporem forsuje trener podążając za dziwną modą na to ustawienie jakie opanowała ostatnio La Ligę. Tyle że to tego trzeba mieć odpowiednich piłkarzy i umiejętności trenerskich a takie niekoniecznie są na Ciutat de Valencia. Być może problemy Levante z ustabilizowaniem formy i lepszą grą wynikają z dość ostrej gry i sporej liczby kartek jaką otrzymują zawodnicy Paco Lopeza. Niemal w każdym meczu ktoś wypada na skutek kumulacji upomnień – czy są to żółte kartki czy też nawet czerwone. Jak dotychczas aż 12 zawodników musiało odbyć kary za kartki z czego aż 5 za czerwone otrzymane w trakcie meczu. Meczów nie dokończyli Cabaco (przeciwko Barcelonie), Vukcevic (w debiucie – Valladolid), Postigo (Girona), Rochina (Real Madryt) i Coke (Valencia) a z powodu nadmiaru kartek pauzowali już Jason, Cabaco, Chema, Pier, Campana (x2), Rochina i Morales. A taka drużyna jak Granotas raczej nie może liczyć na jakichś spektakularnych rezerwowych, którzy byliby w stanie zastąpić tych, którzy muszą odpoczywać na trybunach. Zresztą w zimowym okienku transferowym zespół musiał się z kilkoma pożegnać by ograniczyć wydatki na wynagrodzenia przez co rywalizacja jest jeszcze mniejsza. Odeszli napastnik Boateng do Chin (za 5 mln euro) oraz Prcic, Sadiku, Ivi i Samu Garcia a kadra zmniejszyła się do 23 zawodników. Tak więc każda kontuzja czy też kartki powodują spore ograniczenia dla trenera przy wyborze zawodników. To jednak nie znaczy że zespół nie ma czym postraszyć bo kilku zawodników zasługuje na uwagę i danie im odrobiny swobody może się źle zakończyć. Świetnie spisuje się Jose Luis Morales, kapitan zespołu, który strzelił jak dotychczas 8 bramek i ma szansę pobić swój rekord z poprzedniego sezonu gdy trafił 10 razy. Wraz z nim bardzo dobrze spisuje się kolejny gracz przedniej formacji – Roger Marti, który trafił do siatki rywali 10 razy w tym między innymi Realowi Madryt. Pytanie tylko czy poradzą sobie bez wsparcia z linii pomocy bo tutaj zabraknie Bardhiego, który obejrzał piątą żółtą kartkę w trakcie pojedynku z Eibar. Niewątpliwie jest to spore osłabienie bo to jeden z najlepszych pomocników zespołu i świetny egzekutor stałych fragmentów gry. W poprzednim sezonie na San Mames popisał się dwie fantastycznymi bramkami z rzutów wolnych w wygranym aż 3-0 pojedynku z zespołem prowadzonym przez Zigandę (trzecią bramkę dołożył Morales). Być może więc więcej odpowiedzialności będzie spoczywało na Campagnii, któremu Paco Lopez będzie musiał poszukać partnera do środka pola. Będzie to się wiązało prawdopodobnie ze zmianą ustawienia i chwilową rezygnacją z 3-5-2 na korzyść powrotu do 4-3-3, szczególnie że kontuzje wykluczyły również Dwamenę i Doukoure. W każdym razie na pewno na murawie zobaczymy Rogera Martiego, Moralesa, Campagnę. Raczej pewny jest występ Robera Piera na pozycji defensywnego pomocnika lub środkowego obrońcy w zależności od ustawienia zespołu. W obronie powinni się pojawić również Postigo i Cabaco a na bramce wychowanek Athletic Aitor Fernandez pod nieobecność kontuzjowanego Oiera. Reszta składu to już w zależności od tego na jaką taktykę zdecyduje się trener Paco Lopez.

Athletic po ostatnich meczach może już patrzeć tylko w górę tabeli. Tylko jakiś kataklizm spowodowałby że Baskowie walczyliby o utrzymanie. Za to szansa na grę w europejskich pucharach staje się coraz bardziej realna, tym bardziej że kalendarz rozgrywek nie jest jakoś specjalnie wymagający. Można powiedzieć, że teraz wszystko w nogach piłkarzy i w odpowiednim ich przygotowaniu przez trenera Garitano. A te póki co idą całkiem dobrze. Wprawdzie kontuzje i sankcje kartkowe trochę utrudniają grę ale akurat w przypadku baskijskiego szkoleniowca i jego metod treningowych jakoś nie ma to znaczenia gdyż właściwie trudno znaleźć słabe punkty w zespole, czy to na ławce czy też w podstawowej jedenastce. Ktokolwiek wypadnie ze składu ma naprawdę dobrego następcę i poziom gry praktycznie się nie obniża. Najlepszym przykładem jest tutaj brak Aritza Aduriza, który odbudowuje się po uszkodzeniu więzadeł krzyżowych. Jeszcze kilka miesięcy temu jego brak to byłaby tragedia dla zespołu a teraz Baskowie świetnie sobie bez niego radzą. Tak więc Garitano nie musi przyśpieszać jego powrotu i jak sam przyznał woli dać mu więcej czasu niż zaryzykować nawrót kontuzji, tym bardziej że to ryzyko jest kompletnie niepotrzebne. Tyle tylko że nie wiadomo jak wpłynie na decyzję zawodnika, który coraz częściej przesiaduje na ławce a mniej gra, odnośnie ewentualnego przedłużenia umowy wygasającej wraz z końcem czerwca. Przed meczem z Levante poza naszym snajperem nieobecny będzie również Dani Garcia. Zdecydowany lider środka pola i jeden z najlepszych defensywnych pomocników w obecnych rozgrywkach doznał niegroźnego urazu w meczu z Gironą i musiał wcześniej zakończyć swój występ. Zastąpił go San Jose. I w dzisiejszym meczu w środku pomocy zagra właśnie Mikel wraz z Benatem. Spadku jakości w grze raczej nie powinno być. Tak więc Aritz i Dani to jedyni gracze, z których nie mógł skorzystać przed dzisiejszym meczem trener Garitano. W miejsce byłego zawodnika Eibaru do składu wszedł Iturraspe. Poza tym wrócił pauzujący za kartki Yeray. W sumie lista zamyka się 19 nazwiskami i dla jednego z nich zabraknie miejsca w protokole meczowym. Na pewno będą zmiany w podstawowej jedenastce. Powinien wrócić Yeray a poza wymuszonymi zmianami w drugiej linii zapewne też dojdzie do takowych w ataku. Raczej trudno spodziewać się braku Williamsa i Raula Garcii ale już oba skrzydła mogą zostać wymienione bo Muniain i Susaeta czy też ewentualnie Ibai na pewno nie zagrają słabiej od Cordoby czy też De Marcosa.

Faworytem spotkania będą gospodarze. Athletic jest w naprawdę bardzo dobrej formie i do bółu konsekwentny. Baskowie potrafią wykorzystać każdy, nawet najmniejszy błąd rywala w defensywie. Levante ostatnio nie gra zbyt dobrze i niestety będzie do końca rozgrywek desperacko walczyć o utrzymanie, które jeszcze niedawno wydawało się być pewne. San Mames nie jest dla nich dobrym miejscem do zdobywania punktów. Na dziesięć ostatnich spotkań na La Catedral Granotas aż osiem razy schodzili pokonani a gospodarze dobyli aż 24 oczka na 30 możliwych. Dwie porażki jakie ponieśli gospodarze były jednak bardzo bolesne bo w ostatnim spotkaniu na starym San Mames goście za sprawą Juanlu wygrali 0-1 a rok temu aż 1-3 i trener Paco Lopez bardzo dobrze pamięta to zwycięstwo. Jest więc za co się odegrać popularnym Żabkom i miejmy nadzieję że trener Garitano wystawi taki arsenał, który będzie stać na komfortowe zwycięstwo o odrobienie kolejnych trzech oczek.

Przewidywane składy:
Athletic: Herrerin – Capa, Yeray, Martinez, Yuri – Benat, San Jose – Susaeta, Raul Garcia, Muniain – Williams.
Trener: Gaizka Garitano

Levante: Aitor Fernandez – Luna, Postigo, Vezo, Coke – Rober – Campana, Rochina – Morales, Mayoral, Jason.

Data: 03.04.2019 r. godz. 19.30
Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames (poj. ok. 53 tys.)
Sędzia: Munuera Montero