Ostatni mecz w 2018 roku Los Leones rozegrają na San Mames w ramach 17 kolejki La Liga. Rywalem będzie ekipa najlepszego póki co co z tegorocznych beniaminków a więc Real Valladolid. Przeciwnik może nie z najwyższej półki ale jak trzeba potrafiący napsuć sporo krwi i uzyskać dobry wynik. O tym że Pucelanos całkiem nieźle sobie radzą świadczy ich pozycja w tabeli gdzie bez problemów zadomowili się w środku ligowej stawki. O wiele większe problemy mają Los Leones, którzy w poniedziałek nie wykorzystali okazji i nie wyrwali się ze strefy spadkowej choć szansa na to była naprawdę spora. Teraz cel jest ten sam a i zwycięstwo byłoby nie tylko dobrym prognostykiem przed kolejnymi spotkaniami ligowymi ale też miłym akcentem na zakończenie tego naprawdę koszmarnego dla Basków roku. Spotkanie zakończy sobotnią serię meczów w Primera Division a jego początek zaplanowano na godzinę 20.45. Poprowadzi jest Pan Sanchez Martinez, który zastąpi Martineza Munuerę, który pierwotnie miał „gwizdać" to spotkanie jednakże doznał urazu stąd zmiana w ostatniej chwili. Jest to zła wiadomość dla Yuriego Berchiche, który tuż po meczu z Atletico Madryt zobaczył czerwoną kartkę za nawrzucanie arbitrowi i musiał odpocząć przez trzy spotkania. Miejmy nadzieję że tym razem nasz piłkarz nie będzie chciał zadzierać z arbitrem.

Poprzednią kolejkę obydwa zespoły mogą sobie zapisać na plus i to mimo tego że jedna z nich nie zdobyła punktów a druga ugrała zaledwie remis. Ekipa z Valladolid podejmowała na własnym boisku Atletico Madryt i po pasjonującym boju uległa 2 – 3 odrabiając dwubramkową stratę (gole Kalinicia i Griezmanna z rzutu karnego) w drugiej połowie po trafieniach Calero oraz samobójczej bramce Saula. Niestety francuska gwiazda zespołu Los Colchonerros to piłkarz potrafiący zrobić różnicę i to właśnie On w 80 minucie zapewnił swojej drużynie komplet punktów. Athletic z kolei pojechał do niedalekiej Vitorii gdzie na Estadio Mendizorrotza zmierzył się z Alaves. Po w sumie niezłym meczu udało się wywieźć punkt, choć trzeba przyznać że pozostał pewien niedosyt gdyż patrząc na przebieg spotkania Los Leones mogli się pokusić o pełną pulę.

Ekipa Realu Valladolid to póki co najlepszy z tegorocznych beniaminków. Co ciekawe drużyna z Estadio Jose Zorilla na koniec sezonu w Segunda Division była najgorsza z całej trójki gdyż zajęła dopiero 5 miejsce i do Primera Division awansowała poprzez rundę play-off. Sezon więc trwał dla nich o wiele dłużej. W sumie Pucelanos dostali się do play-offów rzutem na taśmę bo jeszcze w kwietniu został zwolniony trener Luis Cesar Sampedro i piłkarze oraz kibice wydawali się pogodzeni ze straconym już sezonem. Władze klubu stery powierzyli Sergio Gonzalez i wydawała się to raczej inwestycja na kolejny sezon bo były zawodnik i trener Espanyolu oraz piłkarz Deportivo La Coruna z początku wieku kiedy zespół ten odnosił swoje największe sukcesy miał dwa lata przerwy w poważnym trenowaniu. Dość nieoczekiwanie na 12 ostatnich spotkań ligowych Valladolid wygrał 8 i zameldował się w play-offach. Tutaj dokonał jeszcze większej niespodzianki pewnie eliminując w pierwszej rundzie faworyzowany Sporting Gijon. W finale nie mieli już problemów i po czterech latach Pucelanos powitali się z Primera Division. Sergio Gonzalez pozostał na stanowisku szkoleniowca i musiał zbudować ekipę na nowe rozgrywki. A nie było to łatwe bo niestety ale posypała się cała formacja ofensywna na czele z najlepszym strzelcem Segunda Division – Jaime Matą, który odszedł do Getafe. Pozostali zawodnicy wrócili z wypożyczeń do swoich zespołów. Właściwie to można powiedzieć że poza pomocnikami i obrońcami zespół nie miał przodzie prawie ani jednego piłkarza. I tutaj władze skupiły się na największych wzmocnieniach mimo że pozostałe formację również tego wymagały. Można powiedzieć że klub urządził swoistego rodzaju casting do zespołu i przyglądał się każdemu możliwemu zawodnikowi, który w innych klubach nie mieścił się w podstawowej jedenastce. Ostatecznie wybór padł na takich „tuzów" piłkarskich jak Daniele Verde z Romy, Keko z Malagi, Ivi z Levante, Leandro Suarez i Enes Unal z Villarrealu oraz Duje Cop z Liege. Oczywiście wszyscy na wypożyczenie bo póki co Pucelanos nie stać było na transfery gotówkowe. Najciekawszymi nazwiskami w tej grupie są niezwykle utalentowany turecki napastnik Enes Unal oraz Leandro Suarez, którzy uważani są za spore talenty i zdążyli już pograć z niezłym skutkiem w La Liga. I trzeba przyznać że Sergio Gonzalez wykonał naprawdę świetną pracę z zespołem tworząc z tego co miał do dyspozycji, drużynę zdolną powalczyć praktycznie z każdą ekipą w La Liga. Pucelanos wprawdzie nie zaczęli zbyt dobrze rozgrywek ale już było widać że będą trudnymi rywalami i tanio skóry nie sprzedadzą w walce o utrzymanie. W czterech pierwszych meczach ugrali zaledwie dwa oczka, o dziwo oba na wyjeździe (z Gironą i Getafe). U siebie za to przegrali dwukrotnie po 0-1, najpierw z Barceloną a później z Deportivo Alaves. O ile zespół był całkiem dobrze ustawiony taktycznie w tych spotkaniach to jednak najzwyczajniej w świecie zabrakło trochę zdrowia. Trudno się dziwić bo Pucelanos mieli o wiele krótsze wakacje od innych zespołów spowodowane meczami w play-offach i wtedy gdy inni odpoczywali to oni przez ponad 2 tygodnie musieli rozgrywać swoje mecze. A kadra nie jest zbyt szeroka. Tyle że im dłużej trwa sezon to Valladolid spisuje się coraz lepiej i potrafili zanotować nawet cztery zwycięstwa z rzędu (kolejno z Levante u siebie, Villarrealem na wyjeździe, Huescą u siebie i Betisem na wyjeździe). Wprawdzie wydawało się że rok może się zakończyć zadyszką bo zremisowali u siebie z Eibarem, przegrali z Sevillą i Leganes ale później udało się pokonać na wyjeździe Sociedad i stoczyć pasjonujący bój z Atletico, który przy odrobinie szczęścia mogliby nawet wygrać. A przed drużyną z Kastylii i Leonu rysuje się całkiem ciekawa przyszłość bo niedawno znalazł poważnego inwestora w osobie legendarnego brazylijskiego napastnika Ronaldo, który przejął 51% akcji w klubie. Takie nazwisko to magnes nie tylko dla potencjalnych sponsorów ale również zawodników. O ile oczywiście Brazylijczyk nie okaże się drugim Ali-Syedem, który swego czasu miał być zbawicielem a kompletnie rozłożył Racing Santander, który do dzisiaj nie może się wydostać z odmętów Segunda B. No ale na razie wszystko wygląda dobrze a klub już korzysta ze znajomości rynku południowoamerykańskiego przez swojego nowego właściciela bo w styczniu do klubu za 2 mln euro przyjdzie 19-letni ekwadorski napastnik Stiven Plaza. Podobno spory talent, mający za sobą debiut w kadrze swojego kraju. No ale na razie trener Sergio Alavarez musi grać tym co ma i jak pokazują wyniki robi to bardzo dobrze. Wykorzystuje maksimum z tego co potrafią jego zawodnicy. Jego drużyna gra teoretycznie systemem 4-4-2 tyle że jeden z napastników bardziej pełni rolę mediapunta stąd na murawie wygląda to na 4-2-3-1 albo nawet na 4-1-4-1 z czwórką bardzo ofensywnych zawodników ustawionych za plecami jedynego napastnika. Jego drużyna wykorzystuje całą szerokość murawy i najczęściej atakuje skrzydłami gdzie sporo zamieszania robią boczni obrońcy. Sporym atutem są stałe fragmenty gry na które Baskowie również będą musieli zwrócić swoją uwagę.

To był niezwykle pracowity tydzień dla Los Leones. Mecz z Alaves pokazał że przed drużyną jeszcze sporo pracy i nie można osiąść na laurach. Pojedynek z Gironą pokazał jednak że drużyna może grać na bardzo wysokim poziomie. Trzeba tylko popracować nad skutecznością. I to było głównym celem treningów w minionym tygodniu. Garitano starał się również popracować nad stałymi fragmentami gry bo to jest jego główny oręż w walce z rywalami i jego drużyny zawsze były bardzo skuteczne w tym elemencie. Szczególnie że Athletic zawsze ma dużą liczbę rzutów rożnych wykonywanych pod bramką rywali a to też prosty sposób na zdobycie bramki. Poza tym piłkarze mieli sporo zajęć poza sportowych związanych z okresem świąteczno – noworocznym. Najważniejszym z nich była coroczna wizyta w szpitalach w Basurto i Cruces gdzie zawodnicy udali się wraz z piłkarkami Athletic Club Feminas by umilić czas ciężko chorym (często nieuleczalnie) dzieciom przy okazji wcielając się w rolę Św. Mikołaja i przynosząc mnóstwo klubowych prezentów. Jak zawsze jest to dla wszystkich olbrzymie przeżycie. To było w czwartkowe popołudnie po porannym treningu i w piątek zespół stawił się prawie w całości na ostatnich zajęciach przed meczem z Valladolid. Niestety z powodu badań lekarskich nie wziął w nim udziału Inigo Lekue, który jak się okazało nie może wrócić do pełnej sprawności po kontuzji i będzie musiał przejść niewielki zabieg chirurgiczny. To druga operacja zawodnika po problemach z kostką, która również była operowana pod koniec sierpnia. Okazało się że zawodnik podczas jednego z treningów siłowych nabawił się dyskopatii i wprawdzie próbowano leczenia zachowawczego ale niestety nie dało ono efektów i trzeba będzie skorzystać z pomocy chirurga. Na szczęście zabieg nie jest zbyt skomplikowany i inwazyjny i piłkarz nie powinien zbyt długo pauzować z tego powodu. Poza Lekue nieobecny jest również Mikel Rico, który wciąż nie może wyleczyć przewlekłego zapalenia ścięgien choć lekarze twierdzą że w ostatnich dniach nastąpił progres być może już po przerwie świątecznej piłkarz będzie do dyspozycji trenera pierwszego zespołu. Tyle że na razie były zawodnik Granady nie jest potrzebny Garitano i jego absencja nie ma wpływu na powołania. Zresztą baskijski szkoleniowiec Athletic chyba nie lubi zmian bo w kolejnym spotkaniu postawił na tą samą 18-stkę i prezentuje się Ona następująco:
Bramkarze: Herrerin, Unai Simon,
Obrońcy: Nunez, Martinez, Yeray, San Jose, Yuri, Capa,
Pomocnicy: Benat, Cordoba, Susaeta, Dani Garcia, De Marcos, Raul Garcia,
Napastnicy: Aduriz, Williams, Muniain, Guruzeta.
Na trybunach poza kontuzjowanymi zawodnikami mecz obejrzą jeszcze Iturraspe, Unai Lopez, Balenziaga, Ganea, Nolaskoain i Remiro.
Jest to ostatni mecz w tym roku i trener Garitano raczej nikogo nie będzie oszczędzał. Można się spodziewać optymalnego ustawienia z Muniainem, Adurizem, Williamsem i Raulem Garcią w ataku, Benatem i Danim Garcią w obronie oraz Capą, Yerayem, Martinezem i Yurim w obronie. Jak widać nie ma w składzie De Marcosa czemu trudno się dziwić gdyż to co prezentuje w ostatnich meczach Ander Capa raczej jego predysponuje do rozpoczynania spotkania w podstawowej jedenastce.

Faworytem tego spotkania wydają się być Baskowie. Wprawdzie Los Leones generalnie bardzo słabo idzie w lidze ale powoli widać światełko w tunelu. Gra uległa poprawie, zespół stwarza realne zagrożenie pod bramką przeciwnika a obrona spisuje się co najmniej poprawie więc jest szansa na komplet punktów. O ile oczywiście zespół będzie skuteczny w ataku bo to ostatnio jest spora bolączka Basków. Valladolid nie lubi też grać na San Mames. Ostatni raz Pucelanos zdobyli punkty na La Catedral w sezonie 2003/2004. Wtedy zespół prowadzony przez Fernando Vazqueza wygrał 1-4 po bramkach Losady (x2), Oscara Gonzaleza oraz Jesusa Sancheza. W końcówce spotkania honorowe trafienie zaliczył Julen Guerrero. Od tego czasu drużyna z Valladolid wracała do domu na tarczy ponosząc pięć porażek z rzędu w tym cztery razy różnicą dwóch trafień nie strzelając przy tym żadnej bramki. W sumie na La Catedral drużyna Pucelanos wygrała tylko 3 spotkania na 42 mecze i 9 razy remisowała strzelając zaledwie 33 bramki a tracąć ich aż 86. Miejmy nadzieję że i tym razem wynik będzie co najmniej podobny jak osttanim razem, oczywiście na korzyść gospodarzy i tym samym przedłużą swoją dobrą passę meczów z ekipą z Kastylii i Leonu.

Przewidywane składy:
Athletic: Herrerin – Capa, Yeray, Martinez, Yuri – Benat, Dani Garcia – Williams, Raul Garcia, Muniain – Aduriz.
Trener: Gaizka Garitano

Valladolid: Masip – Moyano, Olivas, Calero, Nacho – Michel, Alcaraz – Keko, Plano – Unal, Suarez.
Trener: Sergio Gonzalez

Data: 22.12.2018 r. godz. 20.45
Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames (poj. 53289)
Sędzia: Sanchez Martinez.