Jak mógł zakończyć się mecz dwóch zespołów określanych w obecnym sezonie jako królowie remisów? Oczywiście remisem i nie inaczej było w niedzielne popołudnie na San Mames. Po słabiutkim spotkaniu, w którym akcji podbramkowych i strzałów na bramkę było jak na lekarstwo fani nie zobaczyli ani jednej bramki. Dodatkowo bardzo mocno się wynudzili gdyż obydwa zespoły zaprezentowały się po prostu fatalnie, zupełnie nie mając koncepcji jak przedrzeć się przez zasieki obronne rywala. Wynik na pewno nie krzywdzi żadnej ze stron i po prostu dobitnie obrazuje formę obydwu zespołów w obecnym sezonie.

Spotkanie można określić nawet nie jak sparing ale po prostu trening. Szczególnie w pierwszej połowie gdzie można powiedzieć, że Athletic ćwiczył pressing a Valencia wyjście spod niego. Rzadko się to udawało podopiecznym trenera Marcelino, którzy mieli potężne kłopoty by w ogóle przejść środkową linię boiska. Jak już im się to udało to nawet było groźnie pod bramką Herrerina gdyż raz urwał się obrońcom Batshuayi ale nie wykorzystał 100% sytuacji strzelając za lekko, tak że Iago nie miał problemów z obroną a za drugim razem Kondogbia popisał się ładnym uderzeniem z dystansu ale futbolówka minimalnie minęła bramkę Basków. Athletic koncepcję na ten mecz miał tylko do pola karnego Valencii a później szerzyły się straty albo bardzo dobrze grała defensywa Ches.

W drugiej połowie było o tyle lepiej, że Athletic w końcu zaczął zagrażać bramce gości i miał realne szanse na zdobycz bramkową ale najpierw po dobrym dośrodkowaniu Raula Garcii przy strzale głową przeszkodzili sobie Rico z Adurizem a później Williams fatalnie spudłował z 5 metrów, również po centrze Rulo. Valencia tylko raz zagroziła bramce Herrerina ale na tyle skutecznie że nawet zdobyła bramkę nieuznaną przez arbitra, który zanim podjął ostateczną decyzję skonsultował się ze swoimi kolegami od VARu. Pan Undiano Mallenco wskazał jak najbardziej prawidłowego spalonego przy strzale głową Kondogbii, z którym wprawdzie poradził sobie Herrerin ale przy ponowieniu akcji jeden z napastników Valencii był na ewidentnym spalonym. Athletic w samej końcówce spotkania mógł jeszcze strzelić gola w doliczonym czasie gry gdy po rzucie rożnym w polu karnym ładnie znalazł się Raul Garcia i nawet udało mu się strzelić z kilku metrów ale Neto zdołał odbić piłkę a żaden z napastników Los Leones nie podążył z dobitką. Poza tym gra przypominała do złudzenia to co zobaczyliśmy w pierwszej części meczu.

Jak ocenić grę zawodników w tym spotkaniu? Nawet nie za bardzo się da bo to co zaprezentowali na murawie trudno nazwać meczem o punkty. Piłkarze biegali, grali piłką ale kompletnie nic z tego nie wynikało. Ofensywa nie istniała w żadnym zespole. Defensywę trudno ocenić bo formacje ataku nie istniały i niespecjalnie zmusiły rywali do jakiegokolwiek wysiłku. Niestety forma piłkarzy jest dramatyczna, co na tym etapie sezonu może budzić sporo niepokoju. Zespół musi zdobywać punkty a wiecznie remisami nie da się tego robić bo to pierwszy krok do walki o utrzymanie a nie takie są ambicje Athletic w tym sezonie. A kolejne mecze nie zapowiadają się łatwo gdyż już a najbliższy poniedziałek czeka nas pojedynek z rewelacyjnym w tych rozgrywkach Espanyolem oraz tydzień później z Atletico Madryt.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Herrerin – Capa, Yeray, Martinez, Yuri – San Jose – Mikel Rico (79' Muniain), Dani Garcia – Susaeta (89' Unai Lopez), Aduriz (69' Williams), Raul Garcia.
Trener: Eduardo Berizzo

Valencia: Neto – Vezo, Paulista, Garay, Gaya – Kondogbia, Parejo – Coquelin, Soler (70' Wass) – Rodrigo, Batshuayi (46' Gameiro).
Trener: Marcelino Garcia Toral

Wynik: 0 – 0
Żółte kartki: Capa, Yuri – Gaya, Vezo, Soler, Batshuayi, Wass
Posiadanie piłki: 53% - 47%
Strzały: 13 – 11
Strzały celne: 2 – 3
Rzuty rożne: 5 – 2
Spalone: 0 – 5
Podania: 307 – 272
Faule: 25 – 22
Widzów: ok. 40 tys.
Sędzia: Undiano Mallenco jako główny oraz Alonso Fernandez i Prieto Lopez de Cerain na liniach.