Kolejny tydzień treningów za nami, który zakończony został aż trzema meczami sparingowymi. Na pierwszy ogień poszedł pojedynek z Realem Sociedad, który został rozegrany w Irun w ramach drugiej edycji Pucharu Kraju Basków. Mimo sporego prestiżu było to jednak spotkanie typowo sparingowe mające być etapem przygotowań do nowego sezonu. Athletic bez większych problemów wygrał je 1-0 po bramce Inaki Williamsa. O wiele gorzej było już w niedzielę gdzie w Mainz Los Leones spotkali się najpierw z Fiorentiną a później z gospodarzami (mecze rozgrywano systemem 45 minutowym). Tutaj Baskowie niestety nie strzelili żadnej bramki a ponieważ rywale również nie znaleźli drogi do siatki przyjezdnych z Bilbao to mecze musiały rozstrzygnąć rzuty karne. I tutaj solidarnie Athletic jeden konkurs jedenastek wygrał 5-3 z Fiorentiną a później przegrał z Mainz. W tym turnieju rozgrywanym zaledwie dzień po meczu z Sociedad trener Berizzo dał pograć zawodnikom mniej wykorzystywanym oraz rekonwalescentowi Raulowi Garcii dając jednocześnie odpocząć kilku kluczowym piłkarzom. Zestawienia składów były dość mocno eksperymentalne i miejmy nadzieję że spełniły pokładane w nich nadzieje.

Zanim jednak przejdziemy do krótkiego podsumowania spotkań sparingowych to krótko przedstawię najważniejsze informacje z treningów Los Leones z minionego tygodnia, tego co działo się w drużynie i wokół niej.

Najważniejszą wiadomością jest powrót do pełnej dyspozycji Raula Garcii. Nasz ofensywny pomocnik wyleczył kontuzję i jest gotowy do gry. Rulo dostał nawet pięć minut w meczu przeciwko Realowi Sociedad w sobotnie popołudnie a w niedzielę wraz z zespołem udał się do Niemiec na turniej Opel Cup. Dobre informacje doszły z gabinetów lekarskich gdyż bliski powrotu na boisko jest Inigo Martinez. Postępy w rekonwalescencji są naprawdę bardzo dobre i przede wszystkim szybkie stąd można liczyć na to, że były obrońca Sociedad będzie już dostępny dla trenera od koniec przyszłego tygodnia. Poza tym w zespole nie ma żadnych więcej kontuzji co na pewno jest bardzo dobrą wiadomością.

Ćwiczenia jakie zaordynował swoim podopiecznym trener Berizzo pomimo tego, że odbywały się tylko w godzinach rannych były bardzo intensywne. Zawodnicy próbkę tego co ich czeka dostali już pierwszego dnia po powrocie do zajęć czyli we wtorek. Szkoleniowiec zafundował swoich podopiecznym aż 3,5 godzinną sesję a jeśli do tego doliczymy specjalny trening bramkarski to nawet 4 godziny. Wszystko zaczęło się od oglądania na video ostatnich spotkań z naciskiem na błędy jakie zostały w ich trakcie popełnione, następnie była siłownia a skończyło na zajęciach taktycznych oraz pracy nad kondycją fizyczną. Mocno zawiedzeni byli fani, którzy przyszli na trening bo zawodnicy wyszli na murawę dopiero około 12.00. Większość treningu na boiskach przebiegała w dwóch grupach – w jednej byli piłkarze ofensywni a w drugiej defensywni wsparci przez bramkarzy oaz kilku pomocników. W obronie skupiono się na korektach ustawienia, na wzajemnej asekuracji oraz wyeliminowaniu błędów, które przydarzyły się w ostatnich meczach. W ataku też było sporo mankamentów ale główny nacisk położono na grę skrzydłami gdzie prym wiedli Guruzeta, Williams, Susaeta i Muniain. Całość zajęć wtorkowych zakończono intensywnymi sprintami a ponadto dłużej zabawili na murawie bramkarze. I to był w zasadzie jedyny otwarty dla publiczności trening. Pozostałe Argentyńczyk zamknął ale jeśli wierzyć dziennikarzom, którzy podpytywali ludzi z klubu to wyglądały bardzo podobnie. Pod koniec tygodnia Berizzo miał jeszcze pracować nad stałymi fragmentami gry.

W sobotni wieczór w Irun odbył się mecz II edycji Pucharu Kraju Basków. Athletic wystąpił w następującym składzie:

Athletic: Kepa – De Marcos, Nolaskoain, Nunez (78' Yeray), Berchiche – Dani Garcia – Muniain (68' Mikel Rico), Unai Lopez (78' Iturraspe) – Susaeta (85' Raul Garcia), Aduriz (85' Balenziaga), Williams (68' Cordoba).

Mecz w wykonaniu Athletic był naprawdę bardzo dobry. W pierwszej połowie niemal całkowicie zdominowali swoich rywali grając efektowną piłkę i wysokim pressingiem szybko gasząc w zarodku zdecydowaną większość akcji rywali. Ekipa Erreala groźna była w zasadzie tylko na początku kiedy Kepa musiał rzucać się pod nogi jednego z rywali by zapobiec utracie bramki a za drugim razem jeden z pomocników strzelał z linii pola karnego ale w środek bramki i tutaj nasz portero nie miał żadnych problemów z wyłapaniem futbolówki. Athletic mając olbrzymią przewagę próbował różnymi sposobami na pokonanie Rulliego. Ze stałych fragmentów gry bramki mogli strzelić Nunez, Nolaskoian i Aduriz ale ten pierwszy spróbował a pozostałe dwa strzały świetnie bronił Rulli. Po kontrze i podaniu Susaety gola na nodze miał Muniain ale na drodze stanął obrońca i skończyło się na rzucie rożnym. Pozostałe akcje, zwykle po przechwytach świetnego w środku pola Daniego Garcii i wszędobylskiego Unaia Lopeza kończyły się na obrońcach rywali. W drugiej połowie już na początku padła jedyna bramka w tym meczu. Po kolejnym przechwycie w środku pola poszła świetna akcja Susaety, który wypatrzył wchodzącego w pole karne Williamsa a ten pomiędzy nogami Llorente wpakował piłkę w długi róg bramki Rulliego. Za chwilę mogło być 2-0 ale Rulli zdołał zdjąć piłkę z głowy Williamsa. Później gra się wyrównała nawet z lekka przewagą Sociedad ale poza dość groźnym strzałem z dystansu Williana Jose Txuri-Urdin nie byli w stanie nic więcej zdziałać pod bramką Kepy. Dwie szanse zaprzepaścił również Aduriz. Mecz po 4 minutach doliczonego czasu zakończył się i Puchar trafił na San Mames a odebrał go Mikel Balenziaga.

Co do samego meczu to był On naprawdę ciekawy i mógł się podobać kibicom. Akcje były szybkie, efektowne i jedyne co przeszkadzało w lepszej grze to dość słabo przygotowana murawa, która bardziej przypominała kartoflisko niż boisko piłkarskie. W drużynie Los Leones świetne zawody rozegrała para środkowych pomocników – Dani Garcia i Unai Lopez. Ten pierwszy stanowił rygiel nie do przejścia w środkowej linii a po odbiorze piłki świetnie uruchamiał szybki atak. Doskonale piłkę rozgrywał Unai Lopez, który dwoił się i troił w ofensywie a i w obronie miał kilka odbiorów. Najsłabiej z całej trójki spisał się Muniain, który zmieniał się z ofensywie z Susaetą. Markel również nie błyszczał w drugiej linii ale już na prawym skrzydle był naprawdę bardzo dobry kilka razy napędzając atak. Dobrym pomysłem było ustawienie Williamsa jako fałszywego lewoskrzydłowego, który tak naprawdę pełnił rolę bocznego lub drugiego napastnika. To chyba jest optymalna pozycja naszego snajpera. Całkiem przyzwoicie spisała się eksperymentalnie zestawiona obrona gdzie Nunez i Nolaskoian nieźle radzili sobie z rywalami a przy stałych fragmentach gry stanowili zagrożenie pod bramką Rulliego. Zresztą ten element piłkarskiego rzemiosła jest warte osobnego opisu. Tutaj postęp zespołu w porównaniu do poprzedniego jest wręcz kolosalny. W zasadzie każdy stały fragment gry w wykonaniu Athletic kończył się strzałem a bramkę rywala i był najgroźniejszą bronią w tym meczu. Jeśli Berizzo jeszcze bardziej dopracuje rzuty rożne i wolne pod bramką rywali to może to być zabójcza broń Basków w zbliżającym się sezonie.

Z kolei jeśli chodzi o turniej Opel Cup to w przypadku Athletic można powiedzieć że się odbył a piłkarze pojechali na fajną wycieczkę do Niemiec. Oba spotkania zakończyły się remisami 0-0 i w pierwszym udało się wygrać w karnych a w drugim niestety nie. Jeszcze spotkanie z Fiorentiną było w miarę dobre bo Włosi praktycznie nie stworzyli żadnego zagrożenia pod bramka Herrerina a Athletic mógł strzelić 1 – 2 bramki to już spotkanie z gospodarzami z Mainz nie wyszło. Być może powodem takiego stanu rzeczy były dość spore eksperymenty kadrowe w tym spotkaniu. Zresztą patrząc na składy w obydwu meczach można zobaczyć, że raczej trudno tutaj szukać jakiejś mocniejszej jedenastki i turniej ten miał jedynie aspekt szkoleniowy i pozwolił trenerowi na ocenę formy piłkarzy oraz możliwości sprawdzenia ich na nowych pozycjach. Oto składy w jakich zagrała ekipa Los Leones:

Z Fiorentiną: Herrerin – Capa, San Jose, Yeray, Balenziaga – Iturraspe – Mikel Rico, Benat – Guruzeta, Sabin Merino, Cordoba.

Z Mainz: Remiro – Capa (36' Sancet), San Jose, Yeray, Balenziaga – Iturraspe – Benat, Raul Garcia - Lekue, Sabin Merino (29' Ganea), Cordoba (23' Williams).

Jak więc widać spora część zawodników z pierwszego meczu zagrała również w drugim. Fiorentina oraz Mainz w każdym ze spotkań wystawiły praktycznie inne jedenastki a poza tym Los Leones grali jeden mecz po drugim z 10 minutową przerwą i to też mogło wpłynąć na formę piłkarzy z których paru zagrało pełne 90 minut. O ile więc pierwszy mecz był niezły to już drugi przy narastającym zmęczeniu i świeżym rywali był gorszy. Trudno też wyróżnić jakiegoś konkretnego zawodnika. Co mogło się podobać w grze? Przede wszystkim pressing, ładne przechodzenie z obrony do ataku. Podobać mogły się również dośrodkowania Ganei, który wprawdzie zagrał tylko kilkanaście minut ale posłał parę świetnych piłek w pole karne, które mogły spokojnie zakończyć się bramkami. Podobać mogła się również gra skrzydłami, gdzie Baskowie siali prawdziwe spustoszenie w szeregach rywali i przy odpowiednim zgraniu zespołu i dopracowaniu szczegółów może to być groźna broń dająca sporo bramek.

Teraz przed nami jeszcze trzy dni treningów, w tym dwukrotnie zajęcia za zamkniętymi drzwiami. W weekend o godzinie 15.30 zarówno w sobotę jak i niedzielę czekają nas dwa sparingi, ponownie z Niemczech – pierwszy z Hannoverem a drugi z Augsburgiem. Powinna być dostępna w internecie transmisja przynajmniej jednego z tych spotkań.

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus